Komentarze: 0
Na granicy, gdzie dzieD przechodzi w noc,
drzewa szumi nieznan pie[D o [mierci,
a drog ycia porastaj ciernie,
bBdz ja.
Zagubiona, zapomniana, samotna.
Po wskiej [ciece, bosymi stopami stpam.
W sercu czuj [mierci jad.
Ciernie ze stali kBuj, rani,
szarpi zbami moje ciaBo.
Bez tchu, powietrza i wody
taDcz tango ze [mierci.
Potem ona odchodzi gdzie[ daleko,
cicho, ciemno, ciepBo...
Dzwony dzwoni dostojnie,
szkarBat pByncej krwi wsika w ciemn ziemi.
Zimno, mikko, mokro, lekko
odpBywa moja dusza.
Koniec jest blisko, prawie namacalnie.
Oczy straciBy blask, nastaje Zmierci czas,
ale jeszcze nie teraz...
ZwiatBo na horyzoncie blady roztacza blask.
W cieniu spróchniaBego drzewa
widz jak[ twarz.
Wtem dBoD wyciga do mnie
tajemnicza, nieznana mi posta.
I zabiera wszystkie moje rany,
krew ju nie pBynie strugami,
zielonym staB si ponury las,
sBoDce bBysnBo zza chmury,
znów nastaB miBo[ci czas